Cześć, wszystkim! Zapraszamy do zapoznania się z serią naszych wywiadów z artystami, z którymi współpracuje studio tatuażu ZMORA.
Wywiad nr. 6. Marta Ciwoniuk
Jak długo tatuujesz?
- Pierwsza budżetowa maszynka trafiła w moje ręce w kwietniu 2020 roku, a po kilku miesiącach prób i błędów w domowym zaciszu (sztuczne skóry i skóry znajomych) udało mi się znaleźć pierwsze studio tatuażu, które zdecydowało się przygarnąć mnie pod swoje skrzydła. Pierwsze “poważniejsze” tatuaże wyszły spod mojej ręki w lipcu/sierpniu tego samego roku.
Co skłoniło cię do zainteresowania się sztuką tatuażu?
- Tatuaże od zawsze zajmowały jakieś miejsce w kręgu moich zainteresowań i od kiedy pamiętam śledziłam różnych artystów i ich prace, ale nigdy nie sądziłam, że mogę być jednym z nich. Wydawało mi się to wtedy zbyt egzotyczne i nieosiągalne. Ale coś tam rysowałam, robiłam kolaże i zaczęło kiełkować. Triggerem na pewno byli znajomi, którzy namówili mnie do chwycenia za maszynkę. Poza tym, miałam już dość etatowej pracy, która pozwalała jedynie przeżyć, a nie żyć.
Czy twoje wcześniejsze zainteresowania, hobby lub wykształcenie miało wpływ na aktualnie wykonywany zawód?
- Studiowałam filologię polską (do tej pory nie wiem dlaczego), a potem przez rok byłam w szkole fotograficznej Mariana Schmidta. Myślę, że to drugie miejsce znacznie otworzyło mi głowę na różne koncepcje i abstrakcje w obrazie. Od zawsze też szukałam sobie kreatywnych zajęć i czegoś “mojego”, nawet do tego stopnia, że za ostatnie pieniądze kupiłam sobie perkusję. Oczywiście grać się nie nauczyłam, ale za to pieniądze z jej sprzedaży poszły na pierwszą porządną maszynkę do tatuażu, którą świadomie mogę dziś nazwać tym czymś “moim”.
W jakich pracach czujesz się najlepiej?
- Dobrze czuję się w misternym dotworku i graficznych szczegółowych pracach. Najbardziej lubię motywy botaniczne i abstrakcyjne połączenia. Mam otwartą głowę.
W jaki sposób tworzysz projekty tatuażu?
- Projekty wykonuję głównie na tablecie graficznym, ale czasem zdarza mi się jeszcze używać kartki papieru i czarnych pisaków. Do projektu dla klienta siadam zazwyczaj dwa dni/dzień przed tatuowaniem lub już bezpośrednio w dniu spotkania. Przed tym proszę o jak najwięcej inspiracji, zdjęć referencyjnych, by lepiej zrozumieć czyjeś oczekiwania.
Których wzorów nie podejmujesz się?
- Na pewno będą to tatuaże typowo realistyczne, portrety, a także w pełni kolorowe prace.
Czy masz swoich ulubionych artystów, którzy cię inspirują? Czy ich prace mają jakiś wpływ na twoją twórczość?
- Są tacy, nawet sporo. Bardzo podobają mi się prace Moniki Malewskiej, obydwu Indulskich, Dzo Lamy. Poza aspektem estetycznym interesuje mnie technika i sposób w jaki coś było robione.
Czego nie lubisz w zawodzie tatuażysty?
- Bolących plecków.
Czy masz swoją ulubioną kolorystykę w pracach? Czy jakichś barw unikasz?
- Najlepiej czuję się w czerni. Jeśli kolor, to tylko jako akcent.
Czy przypominasz sobie jakieś nietypowe sytuacje związane z twoją pracą i klientami?
- Miałam kiedyś klienta, który był barberem i w trakcie tatuowania musiał wyskoczyć na godzinkę by kogoś ostrzyc. Podczas spotkania tak nam się rozrósł koncept tatuażu, że zajęło to wiele więcej czasu niż pierwotnie zakładaliśmy.
Opowiedz o swoim hobby, jak spędzasz wolne chwile?
- Jeśli mogę, to podróżuję, jeżdżę na festiwale. W przerwach od tego bazgrolę i oglądam seriale dokumentalne, a jeśli miałabym więcej miejsca w mieszkaniu, to co tydzień robiłabym przemeblowanie.
Gdzie widzisz się za rok, pięć czy 10 lat?
- W studiu tatuażu otoczona gromadką leniwych chow chow’ów